czwartek, 20 stycznia 2011

Dużo się dzieje.. :-)

Co u mnie? Nie po staremu. :)
Nowy Rok, nowe 365 dni do spełniania marzeń i co najpiękniejsze mogę zacząć spełniać marzenia nie tylko swoje :)
Sesja się zbliża, w zasadzie już trwa.
Występ się zbliża, pierwszy w Warszawie.
Wcześniej zagrałem krótką rolę w Annie Marii Wesołowskiej - pierwsze zarobione pieniądze w Warszawie.

W zasadzie to same plusy. Jeden jest bardzo duży :) No w sumie trochę niższy ode mnie i częściej niż ja używa zwrotu "w sumie" ... :) Ale i tak śmiało stwierdzam, że to ogromny plus i powód do radości.
Ponoć odzyskałem formę. Lepiej się trzymam. Tak to jest jak wiosna przychodzi szybciej w środku niż na zewnątrz.

Jedyne co jest dołujące to... dom, ten... tam. Kiedy nie masz jak się wyrwać zostają wspomnienia...

Wspomnienia.


Tam, gdzie tylko mogę sięgam pamięcią,
do źródeł, do kołyski, brodzę w nich
w tych spajanych nitką srebrzystą
jak włos, który stracił ważność,
wspomnieniach, chwilami z nie chęcią
przywołuję nieszczęścia i radości

Wspominać to tak, jakbyś w wielkiej misy
zanurzył rękę aż po łokieć i zamącił teraz,
pozbył się teraz, na chwilę.
To tak jakbyś po nurkowaniu ręką w tej misy
wyławiał po kolei swoje skarby, klejnoty...
Pluszowego misia, ulubiony kocyk,
niedobry kleik i pyszne lody,
kilka dni w szpitalu z powodu brzucha...
kolegów, z którymi darłeś koty,
te noce pod namiotem tak daleko od domu,
czujne ucho, które słyszało Twój głos z dołu
nawet kiedy była w kuchni.
Uśmiech Mamy ten od złota cenniejszy,
od wszystkich wspomnień cieplejszy.
I jej łzy, których nigdy nie słyszałeś,
I jej łzy przez które sam płakałeś...
Ten od złota cenniejszy uśmiech.
I jak się zgubiłeś – straciłeś ją z oczu...
Ale zaraz znowu między łzami się pojawia
w następnej chwili tuli, całuje, rozmawia
byle odciągnąć łzy na bok, przecież jest...

Trzymasz te skarby jak na dłoni i wiesz,
że to nie wróci...
Wiesz także, że teraz trochę poboli,
aż się woda uspokoi...
Trochę poboli, tak być musi...
I ten uśmiech od złota cenniejszy
przywołany leczy rozdarte serce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga