wtorek, 7 lutego 2012

Nowości c.d. (bo wszystko jest nowe)

Być może w niedalekiej przyszłości ukaże się tomik.
To po pierwsze.

Po drugie, już pewniej, w niedalekiej przyszłości razem z nowo powstającą formacją teatralną zaprezentujemy wam kilka nowych przedstawień, spektakli, performensów - jak kto woli - w tym także mój autorski. Tylko trzeba go jeszcze napisać.

Po trzecie, nie lubimy Zaiksa.

Polskość

Czyżbym znowu umierał?
Bezustnie rozdygotany
jakiś jestem.

Kiedy fruwają jaskrawo czarne
plamy przed jakby - nie moimi - oczami
mam ochotę wykrzyczeć ciszy marne
słów zwitki nie do wchłonięcia uszami.

Nic nie jest wtedy w takt, rytmicznie
wszystko brzmi bardziej patetycznie
siłowo i nieschludnie,
miarowo, obludnie.
Jak ukrzyżowany polskością dozorca,
Od stóp ociekający krwią
Od pasa utytłany mąką.
Żeby nie było za normalnie - odwrócony
Ośmieszony, żebyś mógł...
a nie ważne.
 

środa, 30 listopada 2011

Wariac-two



To walc in A flat major Johannes'a Bramhs'a.

                                  A to, słowna wariacja do tego dzieła. Bo nie ma co robić o 1:30.


Wariacja.



Już, przyszła pora.
ogień się tli a szron się skrzy

Tam, na podłodze
siedzimy: my i wkoło przeźroczyste łzy.

To tu, to tam,
za oknem hen
rozlega się ten dźwięk.

Tak, przyszedł czas
zatańczyć nam, pożegnalny walc na dwa

To stukot kół, to ciężki wół,
to parska koń, to boli skroń,
Nie tańczmy już – proszę, nie szczędźmy więcej...

Gdzieś, jedzie Pan zupełnie sam
a za nim szal

Przy szybie nos, odmienić los
chcę pomóc, ale nie wie jak.

I znów ten wół, trzęsie się stół,
Cały drżę. Nie boję się!
… i znowu nic, zasypiam tuląc swoje...

 

czwartek, 24 listopada 2011

Tak po prostu ptasia kupa.


Ptaki srają na mnie na okrągło.
Mówi się, że mam niebywałe szczęście.
Jednak szczęście utrwalone ptasią kupą
jest tak realne jak realne nie jest.

Czym jest szczęście jak nie tym co spada z nieba?
Dzieckiem wyrzuconym przez matkę z 2-go piętra?
Samolotem wpadającym w góry wieżowców?
Pociskiem z moździerza palącym dziury w umysłach?

Na pewno nie jest tym co spadać na mnie lubi.
Tylko głupi ma szczęście – mówią także,
Cóż – nie zaprzeczę. Życzę jednocześnie, wam
drodzy moi tak wielu ptasich kup na głowie,
że któraś was w końcu zaboli.


c.d.


Gaśnie światło i nastaje dzień,
Kiedy chcę zabrać się za coś ważnego
Przemija życie, czas chwyta cień
rozproszoną dłonią garnie winnego.

To nie jego wina, że chce odpocząć
od rutyny wstawania i znikania
za tą gorszą nocy zasłoną
On nie lubi stanu czekania.
Woli działać. Towarzysz niespania.

Otwieram oczy, by znów je zamknąć.
Wydłuża mi się coraz bardziej czekanie.
Przeplata się życie ze snem
jak sen się przeplata z dniem.
Czekam na przemian z nie i ze spaniem
Milczę tak te piękne chwile tracąc.

Gdzieś coś w głębi...


Unosić i podważać, kreślić słowami to
o czym inni mogą jedynie mieć pojęcie
Mieć nadzieję i dzielić się nią z resztą.
Chciałbym być poetą
takim nie od dzisiaj i nie na dziś.
Chciałbym być poetą wieczornym
do mocnej czarnej kawy.
Chciałbym być poetą do stłuczonej szklanki,
niedopalonego papierosa
i dymu, który przysłania płuca.
Unosić błahe do rangi ważnych,
Podważać tych, których nie da się podważyć.
Malować homeryckie pejzaże
nasączone elokwentnym gównem.
Mam nadzieję, że mnie nie dotkniesz,
ominiesz szerokim łukiem jak trędowatego,
że już nie zapalę i nie usnę więcej w krześle
przy tej czarnej kawie, która nie okazała się mocna.
Można inaczej, ale po co.
Chciałbym pozostać poetą.

sobota, 5 listopada 2011

Powrót do przeszłości.

Tak mi wstyd, tak mi źle, czyli do zakochania jeden krok.

Pod tym linkiem znajdziecie coś co mnie urzekło kilka godzin temu. Jestem pełen podziwu dla wersji, w jaki sposób została na nowo podana tym razem również do tych najmłodszych. Bo Ci o których mówię rzadko doceniają oryginalne wykonania starych przebojów.

A jest do czego sięgać.

Archiwum bloga