środa, 8 czerwca 2011

Nazwij mnie.

Nocą to ja śpię! - powiedziałbym kiedyś,
ale pewne rzeczy się zmieniają, jak pory roku.
Teraz nie sen a noc jest mi potrzebna.
Odpoczywam w ciszy księżyca i nasłuchuje...
Wczoraj bombowce przeleciały mi tuż nad głową,
zrzuciły balast i pogrążyły moje miasto w toni.
Jak dobrze, że są jeszcze kolory,
których nie da się wymazać.
Strzelanina trwała góra jedną, może trzy do wpół do.
Nie mogłem spać tak było pięknie.
Kula trafiła gdzieś bliżej niż ostatnio,
głupi ludzie się nie podstawiają, a przecież to zaszczyt
umrzeć w czasie burzy. Jeden na milion.
Oni wolą siedzieć w domu, przemarzyć ten czas,
czuwać nad swoim strachem, dbać o niego
jak o kufer z rzeczami po dziadku,
którego i tak nigdy nie otworzą.
Cudownie tak wzdychać spokojnie
Kiedy na górze się wszystko kotłuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga